Jeżeli Cię nigdy nie poznam, Patryku, nie będę musiała cię stracić.

# PATRYK

                Gwizd fanów, skandowanie mojego imienia i energiczne wymachiwanie dłońmi przez trenera sprawiają, że czuję się na miejscu. Wiem, że należę tutaj. Należę do drużyny, która dała mi siłę i wiarę we własne marzenia. Do drużyny, która stanowi rodzinę. Może nie dla osób obcych, jednak na pewno dla mnie. Samik uśmiecha się do mnie szeroko. Patrzę na przeciwników, którzy są bardzo skupieni. Wyrzucam w powietrze piłkę, wyskakuję, przebijam. Trafiam w wolne miejsce, wygrywamy. Dzięki mnie piąty set dobiega końca. Pokonujemy Resovię, trzy do dwóch. Rozgrywamy bardzo dobry mecz. Przede wszystkim bardzo wyrównany.
                Nim przechodzimy do szatni, robimy kilka zdjęć, rozdajemy masę autografów. Uśmiechamy się i rozmawiamy z fanami, którzy cieszą się chociaż z sekundy rozmowy, z jednego małego uśmiechu. Nie wymagają od nas skakania przed obiektywami, a jedynie odrobiny dobrego poczucia humoru. Gdzieś między siatkarzami błąka się kukurydziana maskotka, studentka dorabiająca na boisku. Wiecznie uśmiechnięta, rozmawiająca z nami po meczach. Jej rozbiegany wzrok, skandowanie naszych imion, zawsze ze śmiechem dedykowaliśmy jej kolejne punkty.
                - Jak wrażenia po meczu? – pytam jednego z kibiców przy okazji kolejnego zdjęcia. Chłopak, na około dwudziestoletni, uśmiecha się szeroko i mówi, że kibicuje nam od dawien dawna, że wiedział, że szykuje się ciężki mecz, jednak wierzył w nas do końca.
                Wiara fanów czasami jest większa aniżeli nasza.

                Wracając do pustego mieszkania mijam starsze sąsiadki, które rozmawiają o pogrzebie jednego z kędzierzyńskich żołnierzy stacjonujących w Strefie Gazy. Momentalnie moja radość gdzieś ulatuje. Za serce chwyta mnie smutek, który w oczach miały wypisany kobiety. Jedna z nich mówi, że zna rodziców jego małżonki, która teraz została w młodym wieku wdową. Nie wiem, kim jest ta dziewczyna. Jednak stawiam się w jej sytuacji. Ludzie przychodzą, sprawiają, że czujemy się potrzebni, dają poczucie bezpieczeństwa. Nagle odchodzą. Na zawsze. Czasami poprzez śmierć, czasami po prostu poprzez znalezienie sobie nowego obiektu zainteresowań. Tą drugą wersję znam z autopsji. Pozostawiony na pastwę samego siebie, losu. Z rozdartym sercem. Zraniony.
                W internecie czytam o Jarosławie Nowaku, dzielnym żołnierzu, oddanym ojczyźnie. Młodym mężu, który pozostawił w Kędzierzynie kochającą żonę, rodzinę. Uhonorowany pośmiertnie, nic nie wartym już, orderem.

                - Ola? – Po kolejnym meczu łapię kukurydzę, która przebiera się w kącie sali. Nie ma na sobie już idiotycznego stroju, a jedynie dżinsy i biały top.
                Kiedy się odwraca, widzę w jej oczach smutek.
                - Ola, stało się coś? – Znam tylko jej imię, nigdy nie powiedziała mi nic o sobie. Ile ma lat, gdzie mieszka, studiuje, co lubi robić. Często rozmawialiśmy jedynie o mnie. Nigdy nie mówiliśmy o jej życiu.
                - Ludzie odchodzą… Zostawiają po sobie niedopitą kawę, z której uleciała już para. Papierosa, który wciąż tli się w popielniczce, trochę wspomnień i dziurę w sercu…
                Przytula się do mnie mocno. Czuję jak na mojej piersi koszulka wilgotnieje. Brunetka płacze.
                - Przepraszam, nie powinnam… - po chwili ociera łzy i idzie w stronę wyjścia. Pragnę jej pomóc, wesprzeć ramieniem. Pozwolić się jej wypłakać. Ona jednak stanowczo odmawia. – Jeżeli Cię nigdy nie poznam, Patryku, nie będę musiała cię stracić.
                Niesamowite, jak wielki wpływ mogą mieć na nas inni ludzie. Mogą sprawić, że zaczniesz się cieszyć, ale i smucić. Mogą odciąć cię od świata, ale i do niego wpuścić. Czasami sprawiają, że zaczynasz czuć. Czuć zbyt wiele. Litość, współczucie, przyjaźń, miłość. Czasami lepiej nie prosić o pozwolenie na wejście do ich świata, czasami wystarczy popatrzeć na nich z boku. Ja jednak nie potrafiłem patrzeć na smutek w oczach innych. Jakby moją życiową misją nie była siatkówka, a pomaganie… Pomaganie smutnym, zagubionym ludziom.

9 komentarzy:

  1. Piękne. Smutne. Uwielbiam Twój styl.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i co ja mam powiedzieć? Chwyta za serce. A to tytułowe zdanie jest tak prawdziwe, że aż boli. Czekam, czekam, czekam na więcej. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, tyle się wyczekałam i było warto. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to jak w kilku słowach potrafisz wyrazić masę uczuć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tytuł rozdziału jest chyba jednym z najpiękniejszych, jakie w życiu czytałam.
    Aż nie wiem co napisać, twój styl tak poraża mój mózg, że czuję się jak maleńkie dziecko, którego zasób słownictwa jest niewielki. *-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zbyt wiele uczuć jak dal amnie. Ide sobie popłakać!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tam przekocham uczucia. Wole je milion razy od durnowatych i bezsensownych dialogów. I ja wiem o co mu chodzi. To pomaganie ludziom nie chce mnie odpuścić. A śmierć, śmierć jest tylko początkiem tej trudnej, wyboistej drogi jaka przed nią stoi.
    Twoja,

    OdpowiedzUsuń
  8. Może Patrykowi uda się jakoś pomóc Oli. Widać, że ona raczej nie jest skłonna do tego aby opowiadać, o tym co ją spotkało. I to raczej nie jest kwestia zaufania. Tu chodzi o to, że ją bardzo boli utrata ukochanego męża. I nie bardzo wie jak sobie z tym poradzić.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń