Składamy najszczersze kondolencje rodzinie poległego Jarosława Nowaka.

#OLA

               
                Gorąca woda zalewa moje uda, brzuch, piersi, ramiona. Długie, czarne włosy wypełniają połowę wanny okalając klatkę piersiową. Zamykam oczy i wsłuchuję się w krzątaninę Jarka w kuchni. Przygotowuje kolacje, uwielbia gotować. Każde skrzypnięcie podłogi, hałas obijających o siebie garnków, czy nawet jego ciche nucenie jednej z lecących aktualnie w radiu piosenek sprawia, że czuję się jak w niebie. Czuję się bezpieczna, z mężem uboku, którego nie widziałam od przeszło ośmiu miesięcy. Wrócił, na chwilę, do póki nie pojedzie na kolejną misję. Tym razem mówi, że chcą wysłać go do Afganistanu. Nie myślę o tym, rozkoszuję się czasem teraźniejszym. Jego obecnością w naszym małym mieszkaniu, w naszym łóżku sypialnianym, ale i we mnie. W moim sercu, gdzie niewątpliwie żyje od zawsze i nigdy nie przestanie.
                Jarek wchodzi cicho do łazienki i składa na moich ustach pocałunek. Nie otwieram oczu, uśmiechając się jedynie i chwytając jego twarz w dłonie. Boję się, że któregoś dnia zabraknie go przy mnie. Zapomnimy jak wyglądało nasze wspólne życie, jakie były nasze ulubione dania, których programów w telewizji nie znosiliśmy. Staram się zapamiętać każdą chwilę, którą ofiaruje mi mąż. Jest ich wiele. Od zawsze uchodziliśmy za wzorową parę, a dzisiaj, w wieku dwudziestu czterech lat, jesteśmy przykładnym małżeństwem, które kocha się i wspiera. Nigdy nie stawialiśmy miłości na piedestale. Pierwsze zawsze były marzenia, które pomagaliśmy spełnić drugiej osobie. Dzięki Jarkowi mogę powiedzieć, że jestem kobietą spełnioną, bo do szczęścia potrzebuję już jedynie naszego potomka, dziecka, które będzie ze mną na dobre ina złe.
                Jarek siada na kafelkach, ręce trzymając na moich udach i delikatnie gładząc je z uśmiechem. Opowiada anegdoty z pola walki. Mówi o bezsennych nocach, w ciągu których myślami zawsze był przy mnie. O strachu, że straci mnie na zawsze, że już nie wróci do domu, do mnie, do wspólnych marzeń o własnym dużym domu, o dzieciach. Jarek docenia życie. Wie co jest najważniejsze, obcuje ze śmiercią na co dzień. Boi się jej. Tak jak każdy inny żołnierz, który w domu pozostawił osoby, które kocha.
                - Olu, nie mamy zbyt wiele czasu – całuje moje czoło, a ja ściskam mocno jego dłoń. – Czas dobiega końca, będę musiał wrócić tam, gdzie moje miejsce.
                - Twoje miejsce jest tutaj, przy mnie…
                Zamyka moje usta pocałunkiem. Nie chce już więcej słuchać. Wiem, że rozstanie przyjdzie zbyt prędko. Zaboli, po raz kolejny. Żyję ze świadomością, że pozwalam mu spełniać jego marzenia, a sama boję się o każdy dzień. Moje spełniliśmy, ostatnie, te wspólne, zostawimy na koniec.

                Budząc się nad rankiem utwierdzam się w przekonaniu, że Jarek zawsze ma rację. Nie mamy zbyt wiele czasu. Już nie ma go przy mnie. Zostawił jedynie gorącą kawę w kubku, który położył na szafce nocnej, kilka niebieskich róż, które uwielbiam, w wazonie oraz zapach swoich perfum. Biorę do ręki kubek, wącham jeden z kwiatów i z uśmiechem przechodzę do kuchni. Na stole, obok dzisiejszej gazety leży zielona karteczka, na której widnieją słowa „Kocham Cię. Wrócę. Czekaj.” Rozkoszuję się idealnym smakiem kawy, odpalam papierosa i patrzę przez okno.
                Życie płata nam figle. Przyzwyczaja nas do nieobecności osób tak bliskich. Jestem szczęśliwa, że Jarek jest znowu w Strefie Gazy, gdzie spełnia się zawodowo. Ja, Ola pracująca w radiu, jako sekretarka, dorabiająca jako śmieszna maskotka Zaksy, spełniam się w miłości.Wiem, że Jarek jest gdzieś. Gdzieś na świecie, gdzie nie czuje się bezpiecznie, jednak myśli o mnie i właśnie ja, sprawiam, że musi zrobić wszystko aby wrócićdo domu.
                - Kocham cię Jarku, ponad życie. – uśmiecham się szeroko i przeglądam poranną gazetę, w której razi w oczy nagłówek „Pogrzeb kędzierzyńskiego żołnierza. Str. 1”
               
                Dnia 20 marca bieżącego roku, w jednym z kędzierzyńskich kościołów odbył się pogrzeb poległego na polu bitwy Jarosława Nowaka, żołnierza czterdziestego trzeciego batalionu sił śródlądowych. Jarosław zginął w Strefie Gazy, trzynastego marca dwa tysiące dwunastego roku. W Kędzierzynie – Koźlu pozostawił żonę, Aleksandrę oraz rodzinę.
                Składamy najszczersze kondolencje rodzinie poległego Jarosława Nowaka.

                Kawa, który wylewa się z kubka, poprzez moje drżące ręce, parzy nogi. Nie wierzę w ani jedno słowo napisane przez dziennikarzy. To nie może być prawdą, przecież Jarek spędził tę noc w domu. Wrócił do mnie, na chwilę, ale wrócił. Miał mało czasu, to jednak nie ma znaczenia, był tutaj. I jestem skłonna w to dalej wierzyć. Jednak moja matka całkiem nieświadomie wymierza mi siarczysty policzek. Pojawia się z paczką papierosów w dłoni w salonie, przez który wróciła z balkonu.
                - Olu? – kładzie dłoń na moim ramieniu. – Wszystko w porządku? – Wyrywa mi gazetę z rąk. Wyrzuca do śmietnika.
                - Mamo, czy to wszystko prawda?
                Nie mówi ani słowa, jednak widzę w jej oczach ból. Jarka już nie ma. A ja nie potrafię wytłumaczyć jego obecności w naszym mieszkaniu.

                Nie rozumiem swojego zachowania. Mogę przysiąść, że jeszcze kilka godzin temu dotykałam jego policzków, całowałam usta. Wciąż niezasłane łóżko, jest wygniecione po jego stronie. Tak, jakby tutaj był…

7 komentarzy:

  1. Piszesz ładnie, ale mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że Strefa Gazy to nie jest Afganistan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje sobie sprawe i prosilabym o czytanie ze zrozumieniem :) Jarek wrocil ze Strefy Gazy i kolejna misja to Afganistan :) yummy

      Usuń
  2. Nie wiem, co napisać. To opowiadanie jest przerażająco autentyczne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przerażające jwst to jak ciężko jest pozbyć się obrazu ukochanej osoby z głowy, gdy jej już nie ma, gdy jej już nigdy nie będzie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogę płakać? Chyba będę płakać. Daaaaaaaalej, chcę dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku, co to opowiadanie robi z moją głową.
    Przepiękne, po prostu.
    I nic więcej nie dam rady z siebie wykrzesać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam łzy w oczach i z trudem je powstrzymuję.
    Rozdział jest cudny, ale bardzo smutny.
    Życie Oli diametralnie się zmieniło, a ona nie umie się z tym pogodzić. I wątpię aby kiedykolwiek umiała.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń