Może dowiesz się trochę więcej. Ale nie teraz, Patryku.



# Patryk

                Nigdy nie pędziłem przed siebie. Zwalniałem gdzieś na zakrętach, nie baczyłem wstecz, brnąłem powoli, własnym tempem w przyszłość. Wyścig szczurów, w którym brali udział wszyscy dookoła, mnie nie interesował. Owszem, by utrzymać się w Zaksie, być łakomym kąskiem dla innych drużyn musiałem być dobry. I dobrym starałem się być. Straciłem jednak wiarę we własne zdolności, brnąłem w jakąś nicość. I nie interesowały mnie mecze, które w większości przesiadywałem na ławce, wchodząc raz, na kilka minut w ciągu seta. Mój brak wiary w siatkówkę zemścił się bardzo szybko, wrzesień mnie nie polubił, nabawiłem się kontuzji blokując wraz z Rouzierem trzech siatkarzy przeciwnej drużyny. Źle stanąłem na stopie i wykluczenie z gry na kilka najbliższych tygodni było tylko kwestią słów lekarza.
                Nawet nie byłem na siebie za bardzo zły. W duchu śmiałem się, że przecież sam marzyłem o jakiejś sytuacji, która da mi odpocząć od codziennych treningów, spotkań z kumplami z drużyny, gadania o taktyce, blokowaniu przeciwnika, rozgrywkach. Podświadomie wymodliłem sobie idealną sytuacje, nie obchodziło mnie to, czy zostanę powołany do kadry, czy zagram jeszcze w tym roku w Zaksie. Po prostu chciałem odpocząć.
               
                Nie spieszę się zbytnio z wizytą w szpitalu, zabandażowano i usztywniono mi stopę i siadam tuż przy wejściu do szatni, obok Kukurydzy, która lekko zsuwa z głowy kostium. Jest przeraźliwie blada, pomimo wypieków na policzkach, czarne włosy zebrała w niedbałego warkocza, a kilka kosmyków opada na jej twarz. Patrzy na mnie przez chwilę, po czym jej wzrok pada na moją nogę.
                - Nie powinieneś zwlekać.
                Wzdycham i poklepuję ją po dłoni, którą kładzie na krzesełku oddzielającym nas od siebie.
                - Olu, a ty nie powinnaś się smucić.
                Patrzy na mnie uśmiechając się blado. Chciałbym wiedzieć, co sprawia, że na uśmiechniętej dotąd twarzy, od kilku tygodni gości ból i smutek. Nie chcę być jednak wścibski i nie wychodzę poza granicę, którą nieświadomie sobie wytyczyliśmy nie rozmawiając nigdy o prywatnym życiu Oli. Nie mówiła zbyt wiele, raczej zawsze wolała słuchać, od czasu do czasu wtrącając swoje trzy grosze, mówiąc, że przecież nie tak powinienem się zachowywać. Ola zawsze powtarzała, by nigdy nie doprowadzić do utraty człowieczeństwa. Wierzyła w swoje słowa, nie miała pasji, a bycie kukurydzą traktowała jako zabawę.
                - Jestem smutna. Nie będę ukrywać, że jest inaczej.
                Zrezygnowana ściąga całkiem z głowy czubek kolby i kładzie go na kolanach. Patrzy na serw jednego z moich kolegów, uśmiecha się, gdy okazuje się on asem serwisowym, po chwili jednak znów powraca na jej buzię nostalgia, w której pogrąża się coraz bardziej.
                - Podwieźć cię do szpitala? Do domu?
                - Nie kłopocz się, zawiozą mnie do niego zaraz po meczu.

                Ola jednak nie dała za wygraną, mówiła, że chciałaby nie wracać od razu do domu, zająć myśli kimś innym, niż sobą samą. Nie myśleć o tym, co sprawia jej ból od kilkunastu dni. Wychodzę z hali tuż za dziewczyną, jeszcze nie do końca kobietą, bo Ola jest młodsza ode mnie stosunkowo o jakieś sześć lat. Może właśnie dzisiaj są jej dwudzieste urodziny? Może była o rok starsza niż sobie wyobrażałem? W powietrzu unosi się zapach września, słońca i kończącego się lata. Słońce już nie praży, tak jak kilkanaście dni temu, pod koniec sierpnia. Jest ciepło, wystarczająco bym ściągnął bluzę i stając przed passatem kombi, którego drzwi otwiera Ola, uśmiechnął się. Była dla mnie od zawsze kruchą istotką, którą wyobrażałem sobie w małym aucie, z pogłośnionymi piosenkami Mumford & Sons, których tak uwielbiała. Okazuje się jednak, że myliłem się. Krucha kobietka, w potężnym aucie, słuchającą,  owszem Mumford & Sons, na zmianę z AC/DC.
                - Bardzo kobiecy dobór utworów. – W momencie, kiedy wypowiadam te słowa, Olka parska śmiechem i staje na czerwonym świetle.
                - Bynajmniej wiesz już o mnie trochę więcej, niż to że mam na imię Ola, jestem kukurydzą i błądzę gdzieś po hali azotów.
                - Będzie mi kiedykolwiek dane dowiedzieć się jeszcze więcej? – pytam.
                Przez chwile nie odpowiada, w skupieniu czeka na czerwone światło, rusza gwałtownie przeciągając biegi do końca. Z lekkim grymasem na twarzy patrzy w lusterko wsteczne, zmienia pas.
                - Może powiem ci gdzie lubię przesiadywać, na jakich filmach płaczę i dlaczego wygłupiam się w stroju kukurydzy. Może dowiesz się trochę więcej. Ale nie teraz, Patryku.

                Nie spodziewałem się, że kilka dni września zmienią moje życie na zawsze.  



___
Wrócę do Was. Obiecuję. Ale póki co muszę uporać się z życiem. 

9 komentarzy:

  1. Wygląda na to, że Ola i Patryk mogliby być dla siebie ratunkiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne. Czekam na kolejny, choćby miało to trochę potrwać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie.nie. Nic dlugo nie potrwa :) bo to opowiadanie jest juz napisane :) chodzi mi o czytanie innych blogow przeze mnie :) yummy

      Usuń
    2. Phi... Dla mnie to akurat nie jest problem ;)
      Cieszę się, że to opowiadanie się pokaże w całości. Piękne jest, wiem to, choć to dopiero początek. Pozdrawiam

      Usuń
  3. Najprościej mówiąc - woda z mózgu.
    Będę składać ci pokłony, obiecuję. Genialne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, uwielbiam Cię za tych Mumfordów. Ola jest mną, jest tak cholernie mną, że aż zaczynam się bać. I kocham te dialogi, te jej całkowicie przemyślane słowa, które tak pięknie to wszystko oddają.

    OdpowiedzUsuń
  5. Patryk i Ola potrzebują siebie na wzajem.
    Jest po między nimi nic porozumienia, a to już dużo. Może z czasem stworzy się po między nimi silna więź.

    OdpowiedzUsuń