# PATRYK
Jest druga w nocy, nie śpię, okupuję facebooka,
przeglądam zdjęcia, odczytuję jakieś zaległe wiadomości od znajomych z
dzieciństwa. Gratuluję mojej byłej dziewczynie nowego związku, całkowicie
szczerze, choć poniekąd bezmyślnie, bo moje myśli skupiają się na Oli. Od
momentu, w którym rozpłakała się przy mnie na hali, wciąż o niej myślę. O tym,
co ją boli, dlaczego płakała, co złego działo się w jej życiu. Chciałem pomóc,
chociaż bałem się ingerować w prywatny świat, do którego nie dostałem zaproszenia.
Nie przejmowałem się kontuzją, wykluczeniem z gry na jakiś czas, czy szyną,
która przeszkadzała mi nawet w przejściu do kuchni. Od dwudziestu czterech
godzin siedziałem na kanapie, przełączałem kanały w telewizorze, sprawdzałem
coraz to bzdurniejsze rzeczy w Internecie. Odbierałem telefony na przemian z
różnych miast, od kumpli siatkarzy, którzy widzieli w telewizji co się stało.
Szczerze mi współczuli, bo przecież wiedzieli jaki to musi być dla mnie cios w
plecy, tak przed samym pucharem świata w Japonii, na który zostałem powołany.
O drugiej w nocy zadzwonił sam Łasko, przeprosił, że
tak późno. Skwitował, że lepiej późno niż wcale i dosłownie poczułem się, jakby
składał mi co najmniej kondolencje. Przejęli się mną zbyt bardzo. Doceniałem
to, choć z drugiej strony całkowicie mnie to nie interesowało.
- Dzięki Michał, daję sobie radę. Jest może trochę
źle, ale na ogół całkowicie stabilnie. Odpocznę – pożegnałem go i wyłączyłem
telefon.
Szklaneczka whisky, sprezentowanej mi przez moją
siostrę, całkowicie pasuje do mojej dłoni, a tym bardziej świetnie smakuje. Nie
zwracam uwagi na to, że naszpikowali mnie tabletkami przeciwbólowymi. Najwyżej
upiję się szybciej niż zwykle, chociaż zazwyczaj zbyt wiele mi nie potrzeba.
Robię łyk, zamykam oczy, odprężam się. Przed oczami przelatuje mi znów
zapłakana twarz Oli i ta obojętność, którą okazywała w szpitalu. Życie musiało
ją zaskoczyć, zbyt bardzo. Pchnąć w jakąś niewyobrażalnie ciężką sytuację. Nie
lubię, kiedy ludziom dzieje się krzywda, poniekąd działa to także na mnie.
Przejmuję się, zastanawiam. Trochę ingeruję w nie swoje sprawy, ale tylko
dlatego, że pragnę pomóc. Przestaję też myśleć o sobie, o tym, co liczy się dla
mnie. Stawiam innych ponad własnymi potrzebami. Czasami nawet nieświadomie.
Kiedy pół godziny później otwieram drzwi
uśmiechniętej Oli, nie mówię, że jestem zdziwiony. Cieszę się, że w ogóle się
pokazała, dała znak życia. Całuje mnie w policzek, zrzuca buty i idzie do
kuchni, gdzie siada na blacie i zapala papierosa. Nie lubię gdy pali, ale nic
nie mówię, staję w drzwiach i patrzę na nią. A ona zerka gdzieś ponad mnie,
trochę przestraszona, trochę zdezorientowana. Co najmniej jakby zobaczyła
ducha. Mija kilka sekund, na jej twarz powraca uśmiech. Gasi papierosa i
zeskakuje z blatu.
- Oglądnijmy jakiś film!
Nie protestuje, kiedy przeszukuje moje płyty,
rozsiadam się wygodnie na kanapie i czekam aż coś wybierze. Nie przeszkadza mi,
że jest trzecia w nocy i teoretycznie powinniśmy spać, z daleka od siebie. Ola
krzyżuje każde moje plany, nie żałuję jednak żadnej spędzonej z nią chwili. Przyciąga
mnie jak magnes, zatrzymuje na chwilę, karze spoglądać na świat własnymi
oczami. W tym całym jej smutku jest cholernie beztroska.
Wybiera Armageddon. Mówi, że zna go na pamięć, ale
nie może się powstrzymać od ponownego oglądnięcia. Mówi, że jej mąż zawsze był
dla niej tym A.J., który wraca do swojej Grace. A ja dębieję.
- Mąż?
Uśmiecha się szeroko i patrzy w moje oczy.
- Patryku, czy mogę ci coś powiedzieć?
I zaczyna mi opowiadać historię wielkiej miłości
dwojga nastolatków. Miłości, tak wielkiej, że aż niewiarygodnej. Płynącej w jej
żyłach każdego dnia, od kiedy tylko go poznała. Mówi o ślubie i weselu,
najpiękniejszym dniu jaki przeżyła. O złamanej nodze Jarka, który nie potrafił
klęknąć przed ołtarzem. Mówi o pasji, o poświęceniu i spełnianiu marzeń.
Zazdroszczę zarówno Oli, jak i Jarkowi. Doświadczyć tak wielkiego uczucia to
wielkie szczęście. Kochałem, owszem, ale nigdy nie kochałem bardziej, niż to
było konieczne. Nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia, nie
przywiązywałem uwagi do miłości bajkowej, takiej z książek czy filmów. Miłość
nie była dla mnie nigdy czymś wielkim. Po prostu była, a wraz z nią osoba z
którą mogłem porozmawiać, pocałować, przytulić, czy podąsać się kiedy zaszła taka
potrzeba.
I kiedy Ola mówi nie zwracając najmniejszej uwagi na
to, że leci film, że czasami wprost wykrzykuje mi kolejne zdania, ja zastanawiam
się, co ona tutaj w ogóle robi. Zamężna kobieta siedząca u mojego boku,
opowiadająca o swoim mężu o trzeciej nad ranem.
- Ale Patryku, każda bajka ma swój kres. Te o
miłości, o przyjaźni, czy o wielkiej fortunie. Wszystko kiedyś się kończy. Może
nie tak do końca, bo miłość pozostaje, przyjaźń też, tylko nie ma już z kim
tego dzielić.
- Co się z wami stało?
- Jarek nie żyje. Zginął w Strefie Gazy, ponad dwa
tygodnie temu.
- Jarek Nowak? – przypominam sobie rozmowę sąsiadek
na korytarzu.
Ola kiwa jedynie głową i uśmiecha się nieznacznie.
Wstaje, przechodzi do przedpokoju, zakłada buty i machając mi wesoło żegna się.
Przeprasza jeszcze, że nie dała mi spać, tylko zawracała głowę pierdołami. I
wychodzi.
Żegna się jakby na dłużej, jakby na zawsze.
Znów nie wiem co napisać. To jest...doskonałe.
OdpowiedzUsuńVE.
Dobrze, że mu powiedziała, dobrze, że wychodzi ze swojej skorupy. Tylko jedno mi tu nie pasuje - "zbyt bardzo" brrrr...
OdpowiedzUsuńNa pewno to że wyjawiła mu historię swojej miłości jej pomogło. Dobrze zrobiła, bo to na pewno w jakimś stopniu jej pomoże.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Cholera, po raz któryś z rzędu mój zasób słownictwa jest ograniczony.
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, że podzielenie się swoją historią i Jarka z Patrykiem choć nieco pomogło jej skołatanemu sercu.
Nie wiem co napisać. Może pomilczę?
OdpowiedzUsuńMój jakże bogaty zasób słownictwa niespodziewanie zmalał, toteż nie wiem zbyt bardzo co mogłabym napisać.
OdpowiedzUsuńOla potrzebował wygadać się przed kimś obcym, ale mam nadzieję, że nie wpadnie jej do głowy pomysł na zrobienie czegoś absolutnie głupiego!
OdpowiedzUsuń