Są pierwsze miłości, które powinny trwać wiecznie.



#OLA

                Nie chciałbym żebyś kiedykolwiek przeszukując moje rzeczy znalazła ten list. To będzie świadczyło jedynie o tym, że mnie już nie ma, że nie zdążyłem go spalić po powrocie z ostatniej misji. Nie chciałbym nie wrócić; albo inaczej, nie chciałbym powrócić i nie ujrzeć już nigdy Twojej roześmianej twarzy, Olu. Uśmiechaj się, nawet teraz, chociaż nie ma już mnie.
                Jeżeli mnie nie ma, Olu, musisz radzić sobie sama. Spełnij nasze marzenia. Zbuduj dom, zakochaj się raz jeszcze, miej dzieci. Tak zawsze tego pragnęłaś. Przepraszam, że nie potrafię dać Ci tego, co wymarzyliśmy sobie wspólnie. Przepraszam, że zabrałem nas wraz ze sobą; przepraszam, że nie wróciłem. I przede wszystkim przepraszam, że w ogóle pomyślałem kiedykolwiek o byciu żołnierzem, chociaż Twoje oczy przepełniał smutek za każdym razem, kiedy o tym mówiłem. Widziałem doskonale, że poświęcasz się dla mnie, że akceptujesz moje wybory, pragniesz bym był szczęśliwy. I byłem. Mam wspaniałą żonę, walczę w słusznej sprawie, jestem patriotą. Albo byłem. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że mnie nie ma, Olu.


                Ocieram łzy, które płyną po mej twarzy. Jarek wiedział. Przeczuwał, że nie wróci, że to nasze ostatnie pożegnanie. Zostawił list, który przez przypadek znalazłam w kieszeni jego bluzy, gdy porządkowałam szafę z ubraniami. Nie był nawet długi, powoli znałam go na pamięć, czytając raz po raz. Przystając i wpatrując się w każdy przecinek, w każdą kropkę. Doszukując się drugiego dna. Tak bardzo pragnęłam by stanął w drzwiach naszego mieszkania, uśmiechnął się i powiedział, że to wszystko jest prima aprilisowym żartem, który już dobiegł końca, a ja dałam się nabrać. Jednak kwiecień był już dawno za nami, a wrzesień powoli chylił się ku końcowi. Musiałam w końcu przyjąć do wiadomości, że mojego męża nie ma, nie będzie, nic mi go nie wskrzesi.
               

                Pamiętam pierwszy dzień, w którym Cię ujrzałem, Skarbie. Jak dzisiaj. Miałaś na sobie porozciągany niebieski sweter, włosy spięte w niedbałego koka, wróciłaś właśnie z wakacji w Chorwacji z rodzicami. Przyciągnęłaś mnie głośnym śmiechem i radosną aurą, którą roztaczałaś dookoła, gdy stałaś z przyjaciółkami przed szkołą. Był pierwszy września, szósta klasa podstawówki. Od razu wiedziałem, że musisz być moja, że jesteśmy sobie pisani. Ja, trochę nieśmiały chłopaczyna  i ty, najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek zobaczyłem. Olga pchnęła Cię w moim kierunku, śmiejąc się, że wyrywasz najbardziej małomównego ucznia całej szkoły, a Ty nie robiąc sobie nic z tego, usiadłaś ze mną na matematyce. Wtedy po raz pierwszy odezwałem się do Ciebie, tłumacząc układ równań, którego nie dałaś rady rozwiązać. Kochałaś języki, czytanie książek, w końcu pokochałaś mnie. A ja kochałem zawsze Ciebie, wojsko i miałem wszystko, co było mi potrzebne do szczęścia.
                Moja mama śmieje się do teraz, że są pierwsze miłości, które powinny trwać wiecznie. My powinniśmy trwać wiecznie.

                Pierwszy wrzesień , dwutysięczny drugi rok. Jarek wraz z rodzicami przeprowadził się podczas wakacji z Rybnika do Kędzierzyna, trafił do mojej klasy i zauroczył mnie od razu. Oczywiście nie byłam ani trochę zainteresowana, na początku. To raczej Olga, moja przyjaciółka, pchała mnie w jego ramiona. Był ładnym chłopcem, grającym w koszykówkę i piłkę nożną, a wieczorami biegał. Sport od zawsze był w jego życiu najważniejszy, od zawsze był pewien dwóch rzeczy. Ślubu ze mną i służby wojskowej. Wiedziałam, że nie mogę mu zabronić marzyć i spełniać te marzenia. Dzisiaj go już nie ma. Zabrały mi go marzenia.
               
                Pamiętasz, że w życiu liczyły się dla mnie jedynie dwie rzeczy? Ty i wojsko. I brnąłem od zawsze do tego, by to wszystko się spełniło, bym był szczęśliwy. Dziękuję, że wspierałaś mnie do końca, do ostatniego dnia. Przepraszam, że „my” kończymy się w taki a nie inny sposób. Przepraszam, że zostawiam Cię wśród ludzi, którzy nie są dla Ciebie tak ważni, jak zawsze mi to powtarzałaś. Przepraszam, że odchodzę.
                Olu, czekam na Ciebie. Kocham Cię i nigdy nie przestanę. Żyj z całych sił i spełniaj marzenia. Tylko one są teraz coś warte.
Twój na zawsze.

               
                Odpalam kolejnego papierosa, ostatnio jest ich zbyt wiele. Nie potrafię skoncentrować się na czymś, co mogłoby choć na chwilę odciągnąć moje myśli od  śmierci Jarka. Mojego Jarka, który był dla mnie całym światem. Nie chcę przestać myśleć o moim zmarłym mężu. Nagle moje marzenia całkowicie się zmieniają. Nie chcę dziecka, domu pod Kędzierzynem. Chcę być znów u jego boku, czuć jego zapach. Dotykać blizny na jego ramieniu. Chcę być cała jego i chcę go w zamian. Życie w pojedynkę to ostatnie, czego pragnę.
                Nie zastanawiam się długo. Otwarte okno jakby mnie do siebie woła. Wyciągam kartkę papieru, kreślę na niej kilka słów, które chciałabym przekazać Patrykowi, wsadzam je do koperty, adresuję. Na kolejnej żegnam rodziców, przepraszam, że chcę zrobić to, co mam w zamiarze. Gaszę papierosa, biorę głęboki oddech, wchodzę na parapet i bez wahania skaczę.
                Siedem pięter w dół. Siedem pięter dzielących mnie od Jarka.

                Są pierwsze miłości, które powinny trwać wiecznie. My powinniśmy trwać wiecznie, Jarku.


__

To już prawie koniec. Jeszcze tylko Patryk ma coś do powiedzenia. A u was zacznę czytać wszystko po skończeniu KDW. :*


8 komentarzy:

  1. Boże... Nigdy bym się nie spodziewała, że może zrobić coś takiego. To najgorsze, co mogła wybrać, myślałam, że wyciągnięta w jej stronę dłoń Patryka da radę ochronić ją od wszelkiego zła. Myliłam się.

    Doprowadzasz mnie do płaczu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal do mnie nie dochodzi, że to zrobiła. Nie, po prostu nie mogę w to uwierzyć. Miłość może i jest piękna, ale po jej stracie w postaci fizycznej człowiek głupieje, niszczy samego siebie, tak jak Ola. Cholera, a już myślałam, że Patryś coś tu zdziała. Niestety, już za późno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cholera. Tak naprawdę, to nawet się jej nie dziwię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Że jak?

    Jak ochłonę to przyjdę tutaj i ładniej się wypowiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. I może właśnie dlatego niektórzy mają rację, że nie można dopuścić do tego aby ktoś stał się całym naszym światem...

    Ciągle ogarniam to co się tu właśnie stało.

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że każdy żołnierz zdaje sobie sprawę, że wyjeżdżają na kolejne misje może z nich nie wrócić. Nie wiem tylko czy wiedzą co lub kogo po sobie zostawiają!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale, że co? Ryczeć zacznę, a może i nie, nie będę płakać, aczkolwiek to smutne. Zobaczymy co na to Patryk powie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak smutne, ze mi się chce ryczeć. Nie spodziewałam się tego, że Ola skoczy. Tak na prawdę miałam nadzieje, że Patryk pomoże jej się jakoś pozbierać.
    Czekam z niecierpliwością na to co Patryk będzie mieć do powiedzenia.

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń